Kolejny rozdział za...

Nowe rozdziały w każdy czwartek o godz. 18:00!
Nie przegap dalszych losów Annebelle w tym mrocznym świecie.

wtorek, 27 listopada 2018

Rozdział 12


Harry's POV

Kły przebiły moje wargi, gdy wysunęły się w mgnieniu oka. Żądza krwi była tym razem o wiele silniejsza niż wcześniej. Annabelle zeszła z mojego pola widzenia, ale to nie wystarczało. Wciąż czułem jej zapach, co oznaczało, że jest na tyle blisko, abym mógł być przy niej w ciągu sekundy w wampirzym tempie. To nie wróżyło niczego dobrego. W tym momencie nawet pięty wbite w ziemię nie pomogą. Jedynie przybycie kogoś z grupy mogłoby dać jej kilka dodatkowych minut życia, zanim rozerwę tego kogoś na strzępy. Na nasze nieszczęście, nikt nie wie gdzie jesteśmy. Założę się, że Louis nawet nie wie, że jego siostry nie ma w domu. Powinienem zebrać w sobie trochę siły, aby zadzwonić do niego i ostrzec przed możliwym pogrzebem, ale odsunąłem od siebie tą myśl. 

Chcę tej krwi.

Wydałem z siebie ryk, kiedy moje stopy oderwały się od podłoża, a moje ciało zaczęło poruszać się w szybkim tempie. Co jakiś czas obijałem się o drzewa, starając się wyhamować i powstrzymać przed tym zabójstwem. Nie chcę złamać paktu naszej paczki. Nie zabijamy rodziny swoich przyjaciół, ale ja właśnie zmierzałem ku delikatnej szyi Annabelle. Nie jest dobrze.
Czułem jej zapach bardziej intensywnie, gdy się zbliżałem. Był taki słodki. Oszalałem. Teraz nie mogłem się powstrzymać, po prostu biegłem przed siebie czując już w ustach smak jej krwi.

Za niedługo jej spróbuję.

Ann's POV

Nie za bardzo wiedziałam przed czym uciekam, ale wcześniejsze zachowanie Harry'ego i wyraz jego twarzy nie był zbyt ciekawy. Zastanawiało mnie jedno - kim on tak naprawdę jest? Wszystko wskazuje na to, że to psychopata, pomimo tego, że wygląda normalnie i tak samo normalnie zachowywał się aż do dzisiaj. Może faktycznie coś wziął? Mam nadzieję, że mój brat nie jest w to zamieszany, a jeżeli jest, to ma poważne kłopoty. 
Oficjalnie oświadczam, iż mam dosyć biegania jak na te wakacje. Nie jestem za bardzo zafascynowana sportem, a bieganie to nie moja bajka, ale coś czuję, że w tym roku szkolnym będę miała najlepsze oceny z wf w szkole. 

Dziękuję ci, życie. 

Czujecie ten sarkazm?
Dotarłam na ścieżkę parkową, która znajduje się niedaleko miejsca spotkań większości nastolatków. Zazwyczaj ten plac jest oblegany przez masę ludzi, ale dzisiaj najwidoczniej trzy czwarte z nich bawi się w innym miejscu. Przez moment zastanawiałam się w którą stronę mam pobiec, ale postanowiłam, że skieruję się w stronę domu, bo jak mi może pomóc mała grupka zalanych już w trupa nastolatków? No właśnie. Wątpię, żeby nawet umieli jeszcze mówić.
Nie mogłam złapać oddechu, ponieważ biegłam już dobre kilka minut i to wcale nie wolnym tempem. Nie chciałam się zatrzymywać, bo nie wiem jaka niespodzianka spotka mnie tym razem i szczerze mówiąc, nie jestem tego ciekawa. Nie chcę wiedzieć. Uczymy się na własnych błędach, a mój błąd polega na tym, że za bardzo zaufałam przyjaciołom mojego brata. Zdecydowanie potrzebuję jakiejś super-szybkości albo super-siły. Albo mózgu, bo czasem czuję się jak przysłowiowa blondynka. Dosłownie. To nie jest pierwszy raz, kiedy pakuję się w jakieś kłopoty, ale nigdy nie byłam tak wystraszona jak przez te kilka dni. Płakałam też więcej, ogólnie jestem bardzo emocjonalną osobą. Teraz o dziwo nie płakałam. Byłam już zmęczona, ale nie przestawałam biec. Jeszcze tylko kilka minut i wydostanę się z tego parku. Mam tylko taką nadzieję, że bez kolejnych strasznych wspomnień. 

Harry's POV

Opuściłem właśnie polanę i biegłem wąską ścieżką, którą jakiś czas temu podążała młodsza siostra Louisa. Chciałem mieć to już z głowy, bo zmęczyłem się tą wewnętrzną walką ze samym sobą. Kątem oka dostrzegłem małą postać. To na pewno ona. Ucieszony zwolniłem tempo. Wolałem oszczędzić trochę energii w razie gdyby zechciała mi się wyrywać, a ten pościg był dość wyczerpujący, nawet jak na mnie. Wyszedłem na prostą, więc dziewczyna biegła przede mną. Wystarczy tylko użyć przyspieszenia, jest praktycznie na wyciągnięcie ręki. Oblizałem swoje usta, a kły rozkosznie mrowiły. Wyobrażałem sobie ten moment od bardzo dawna. Już poderwałem się do biegu, gdy zatrzymał mnie widok kolejnej sylwetki. Bardziej muskularnej. Uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy uświadomiłem sobie, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu, a dlaczego by nie? Druga postać zmierzała ku Annabelle, która zwolniła tempo. Wyglądała jakby biegła rekreacyjnie. W końcu jest człowiekiem, pewnie zmęczyła się. Lepiej dla mnie.
Zmarszczyłem brwi, kiedy zauważony przeze mnie przed chwilą mężczyzna wyglądał jakby śledził moją zdobycz. Szedł za nią dość szybkim krokiem. To nie było normalne.

Po chwili usłyszałem krzyk. To nie był człowiek. On dobierał się do mojej zdobyczy. Jedno wiedziałem - zanim się pożywię czeka mnie walka z innym wampirem.

Ann's POV

Ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wydałam z siebie krzyk. Myślałam, że to Harry mnie dogonił, ale widok obcego mi mężczyzny wcale mnie nie uspokoił. Próbowałam się wyrwać, ale bezskutecznie, był zbyt silny. Nie wiedziałam czego on ode mnie może chcieć. To wszystko powoli przestawało być zabawne. Odkąd zamieszkałam w innej części Londynu przytrafiają mi się rzeczy, o jakich do tej pory czytałam tylko w gazecie lub na Internecie. Uniosłam nogę z zamiarem kopnięcia nieznajomego, lecz ten szybko ją zablokował. Zdecydowanie muszę zapisać się na kurs samoobrony. Mój puls przyspieszył, spanikowałam.
- Puść mnie! - mężczyzna uśmiechnął się, przerażał mnie. Chciałam znowu zacząć krzyczeć, ale mężczyzna zasłonił moje usta ręką.
- Bądź cicho, to nie będzie bolało - nie zdążyłam zareagować. Sparaliżowało mnie, gdy ujrzałam czerwone tęczówki, takie same jakie wydawało mi się, że widziałam u Harry'ego.  Moje oczy rozszerzyły się, a sama zaczęłam się wyrywać i krzyczeć pomimo tego, że on dalej zakrywał usta przez co mój głos był stłumiony. Unieruchomił moje nadgarstki, a pod jego oczami ukazały się żyłki. Co to ma być?!
Ugryzłam go we wewnętrzną stronę dłoni, ale on ani drgnął, jakby tego nie czuł. Łza spłynęła po moim policzku. Co on zamierza zrobić? I dlaczego wygląda tak nienaturalnie? Mężczyzna przybliżył się do mojej szyi zaciągając się tak, jakby wąchał perfumy. Kolor jego oczu natychmiast przybrał odcień ciemniejszej czerwieni. Przymknęłam powieki i czekałam na to, co się stanie, ale zdziwiłam się, kiedy po kilku sekundach nie czułam żadnego dotyku. Bałam się otworzyć oczy, dlatego robiłam to powoli. Nikogo przede mną nie było, a ja starałam się uspokoić. Cisza, spokój, ani jednej żywej duszy. W szoku powoli zmierzałam ku domowi. Nie miałam zamiaru tutaj zostawać. Nie wiem co się stało z tym mężczyzną, a ja nie będę czekała aż być może wróci. Podskoczyłam, kiedy ktoś upadł pod moimi nogami. To był on. Zwijał się z bólu. Skąd on się tu znalazł? Odsunęłam się kawałek i rozejrzałam po okolicy zatrzymując się na kolejnej parze czerwonych oczu. Oczu Harry'ego. Przełknęłam ślinę i zaczęłam się cofać. Co tu się dzieje? Brunet spojrzał na mnie przez moment i rozchylił swoje usta. Byłam bardziej skołowana, gdy zauważyłam kły chowające się za jego wargami. Cholera, o co chodzi? Chłopak rzucił się na leżącego nieznajomego i okładał go pięściami. Zakryłam usta ręką. Nie wiedziałam co zrobić. Sparaliżowana przyglądałam się ich walce. Harry zwinnie uciekał przed ciosami przeciwnika i pomimo większej o odrobinę budowy ciała mężczyzny zielonooki wydawał się być silniejszy. Raz za razem odpierał ataki, jakby był zawodowym bokserem, ale nie, on nie był bokserem. Był kimś innym. Kimś, kogo nie mogę rozgryźć.

Wystraszyłam się, kiedy Harry został rzucony o drzewo z wielką siłą. Nikt by tego nie przeżył. Ciało chłopaka bezwładnie upadło na ziemię. Odruchowo chciałam do niego podbiec, ale mężczyzna otrzepał spodnie i z uśmiechem na twarzy zaczął kierować się w moją stronę. Boże, on przed chwilą zabił Harry'ego. Zabił go! Kolejna dawka łez zmoczyła moje policzki. Nim zdążyłam uciec, poczułam ból w okolicach szyi, a potem była już tylko ciemność.

Annonymous' POV

- Zniknął, po co go szukasz? - średniego wzrostu dziewczyna dotknęła ramienia blondyna, który spoglądał w okno.
- Wróci, poszedł tylko na zwiady - mężczyzna zadowolony ze swojej odpowiedzi usiadł w fotelu, a ja stałam w progu pokoju. Nie tyle co pracowałam, ale byłam kimś w rodzaju informatora dla najważniejszych wampirów. Zdobywałam i dostarczałam im przeróżne informacje. Tak, jestem człowiekiem. Żywię do wampirów ogromną zrazę, ale że jako wiem o ich istnieniu, to aby przeżyć muszę się jakoś przyczynić do utrzymania gatunku. Natomiast moją prawdziwą, że tak powiem, pracą jest zabijanie krwiopijców. To lubię najbardziej, a rola informatora pozwala mi na większą wiedzę i rozeznanie. Wiem, kogo mogę wyeliminować, aby nikt nie zauważył.
- Dalej uważasz, że wróci? Jak trafi na któregoś z paczki Malika i Stylesa to nie wróci. Chyba, że wyślą ci jego szczątki
- Cicho! - blondyn zdenerwowany uderzył pięścią w stół Wróci. Dajmy mu trochę czasu - postanowiłam nie czekać aż skończą tą rozmowę. Podeszłam do stolika i podałam mężczyźnie kielich napełniony krwią. Mam o wiele ciekawsze rzeczy do roboty niż słuchanie ich kolejnej kłótni.
- Jak chcesz, ale ostrzegam cię, Jason, oni są nieprzewidywalni - dziewczyna odwróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie. Kimkolwiek oni są, to powinni wiedzieć, że z kimś takim jak Jason się nie zadziera. Stał się bardzo agresywny od czasu, kiedy ktoś zabił jego ukochaną.

No cóż, teraz muszę znaleźć Iana, który wyruszył na zwiady. Kiedy go zabiję, jedynymi podejrzanymi będzie paczka Malika, bo w końcu on jest na ich terytorium.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz