Kolejny rozdział za...

Nowe rozdziały w każdy czwartek o godz. 18:00!
Nie przegap dalszych losów Annebelle w tym mrocznym świecie.

niedziela, 17 września 2017

Rozdział 5



Nudzę się, potwornie się nudzę. Moja głowa swobodnie zwisa z łóżka, a nogi podpierają ścianę. Leżę w tej pozycji od dobrych trzydziestu minut. Nienawidzę tego, że nikt nie może mnie ocalić od stanu, w którym aktualnie się znajduję. Od incydentu pod drzewem minął równy tydzień, a ja od tej pory nie widziałam Harry'ego ani razu. Tak jak powiedział. Niall odwiedza Louisa codziennie. Mógłby praktycznie tutaj zamieszkać. Zayn przyszedł tutaj tylko raz w ciągu tego tygodnia. Jego wizyta nie trwała dłużej niż dziesięć minut. Reszty chłopców nie widziałam. Jakoś szczególnie nie tęskniłam za tym widokiem.
Leżenie bez ruchu pozwoliło mi na wiele przemyśleń. A mianowicie - moje włosy. Powoli zaczynam żałować, że są koloru czerwonego. Nie wiem co mnie do tego podkusiło. Może chciałam się wyróżnić, być zauważoną. Tak czy siak, rozważałam opcję powrotu do naturalnego koloru. Może w końcu stare babcie przestaną patrzeć na mnie jak na wybryk natury, co nie jest fair, bo nie raz spotkałam staruszkę z lawendowymi włosami. Albo nawet i bordowymi. Wpisałam zafarbowanie włosów do mojej listy rzeczy do zrobienia jeszcze dzisiaj. W sumie, nic więcej na tej liście nie było. Niezgrabnie zeszłam z łóżka, potykając się przy tym o własne nogi. Parę chwil później znajdowałam się w salonie zastając Louisa rozwalonego na całej kanapie i oglądającego mecz. Na szczęście jest jedną z tych osób, które nie wciągają się zbyt emocjonalnie w to badziewie. Jako, że lubię go denerwować, usiadłam z impetem na jego nogach, lecz ten ani drgnął. Miałam nadzieję, że krzyknie, że jestem gruba i mam zejść. Tak się nie stało. Ponowiłam tą czynność. Jakby nic nie czuł, ale wiedziałam, że po prostu mnie ignoruje.
- Hey! - pstryknęłam palcami przed jego oczami. Kiedy to nie poskutkowało, zasłoniłam je dłonią. Louis pacnął mnie w nadgarstek. - Za co to było? - skrzywiłam się i zabrałam rękę z jego pola widzenia.
- Przeszkadzasz mi w oglądaniu ważnej zagrywki - burknął i sięgnął do miski z popcornem, którego nawet nie zauważyłam. Obserwowałam jak pakuje do ust całą garść.
- Podziel się - wydęłam dolną wargę w oczekiwaniu na to, że chłopak przysunie miskę bliżej mnie. Po dłuższym oczekiwaniu sama wzięłam naczynie, co spotkało się z jego niezadowoleniem.
- Hey! Ja to jem!
- Teraz ja też - odparłam i zaczęłam zapychać się przekąską.
- Jak chcesz, to zrób sobie, a nie mi podkradasz - zabrał miskę z moich kolan. - I zejdź z moich nóg
- Dobrze, ale w zamian za to biorę twoją kasę. Fundujesz mi fryzjera. Coś mi się należy za twoje chamstwo - prychnęłam i wstałam z kanapy, a raczej z mojego brata i wyjęłam z jego bluzy portfel.
- Cokolwiek, bylebyś stąd poszła - na te słowa odwróciłam się z niedowierzaniem. Czy dobrze usłyszałam? Co go dzisiaj ugryzło? Zostawiłam to bez komentarza i opuściłam mieszkanie według jego życzenia.

~*~

Nie lubię, kiedy nie znam okolicy. Od czasu przeprowadzki nie wychodziłam zbyt wiele, także konieczne było wyszukanie najbliższego salonu fryzjerskiego w Internecie. Znalazłam bez problemu. Piętnaście minut drogi to wcale nie jest aż tak dużo. Cieszyłam się, że w końcu pozbędę się tej krwawej katastrofy z moich włosów, która jeszcze kilka miesięcy temu podobała mi się do tego stopnia, że zbyt często odnawiałam kolor. Kiedy już usiadłam na fryzjerskim fotelu nie było odwrotu. Pozwoliłam, aby orzechowy brąz zawitał ponownie na moich włosach. Nie chciałam ich ścinać tak, jak sugerowała fryzjerka, dlatego zdecydowałam się tylko podciąć końcówki. Byłam zadowolona. Po raz pierwszy od dwóch tygodni byłam zadowolona. Zapłaciłam odpowiednią sumę i z uśmiechem na twarzy wróciłam do domu. Jak dobrze jest wrócić.

~*~

Nawet nie interesowało mnie to czy Louis dalej wyleguje się na kanapie, nie chciałam go widzieć. Byłam na niego zła w tym momencie. Ostatnimi czasy nie dogadujemy się. Kiedyś było lepiej. O wiele lepiej. Gdy zamknęłam frontowe drzwi Tomlinson od razu pojawił się w korytarzu.
- Gdzieś ty tak długo była? I co się stało z twoimi włosami?
- Widać jak mnie słuchałeś i uhh, dziękuję? - mruknęłam i wyminęłam bruneta kierując się do kuchni, jednakże ten złapał mnie za łokieć i obrócił do siebie.
- Przepraszam za wcześniej, byłem podminowany. Nie powinienem tak się zachować. I wyglądasz lepiej w tym kolorze. Tamten wyglądał jakby twój mózg krwawił - dałam mu sójkę w bok i zaśmiałam się na jego słowa. - A teraz oddaj mi moje pieniądze - zmienił wyraz twarzy na poważny i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Przybiłam mu piątkę i uśmiechając się odpowiedziałam "nie", po czym udałam się do swojego pokoju. W ciągu tych dwóch tygodni zdążyłam urządzić pomieszczenie według własnego uznania. Łóżko zdecydowałam się przenieść pod okno, które znajduje się naprzeciwko drzwi, zyskując tym samym widok na drzwi balkonowe umieszczone po prawej stronie mojego czworonożnego przyjaciela. Na wejściu do pokoju po lewej stronie stoi komoda, a natomiast po prawej wbudowana szafa. Biurko ustawiłam po lewej stronie łóżka. Efekt bardzo mi się podoba i jestem z niego zadowolona. W końcu mam własną przestrzeń. Z uśmiechem na ustach weszłam do pokoju. Nie gościł on długo na mojej twarzy, gdy uświadomiłam sobie, że zostawiłam telefon w salonie. Z westchnieniem zeszłam po schodach i rozejrzałam się za zgubą. Louis prawdopodobnie zaszył się w swoim pokoju. Nie zastałam go na dole. Chwyciłam komórkę w rękę. Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam trzask drzwi frontowych.
- Louis, do kurwy nędzy, gdzie ty jesteś?! - odwróciłam się próbując zidentyfikować wkurzonego włamywacza. No bo nikt go nie wpuścił do środka, prawda? - Coś ty mu nagadał? Teraz zabije nas wszystkich! - Zabije? Kto? Kogo? Zmarszczyłam brwi i podreptałam w stronę korytarza tylko po to, aby zostać staranowaną przez nieproszonego gościa. Nieproszonego gościa? Raczej Harry'ego, który był aż czerwony ze złości. Dłonie zaciskał w pięści. Miałam wrażenie, że zaraz się na kogoś rzuci, ale kiedy mnie zobaczył momentalnie zbladł. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz widocznie zrezygnował.
- Może mi powiesz, dlaczego wpadasz do mojego mieszkania i drzesz się jak opętany? - założyłam ręce na piersi i zacisnęłam usta w wąską linię oczekując na odpowiedź.
- Gdzie jest Louis?
- Najpierw-
- Gdzie?! - nie byłam gotowa na konfrontację z wściekłym Stylesem, więc wszelkie przepytywania zostawiłam na później.
- Sprawdź jego pokój - nawet na mnie nie spojrzał. Czym prędzej wyminął przeszkodę w postaci mojego ciała i praktycznie wbiegł na górę. Wszystko, co usłyszałam, to trzaśnięcie drzwiami po raz kolejny. Ten chłopak zaczyna działać mi na nerwy. Co jest z nim nie tak? Zaczęłam martwić się o Louisa. Czy Harry byłby w stanie go skrzywdzić? Nie, myślę, że nie. Chociaż...był tak zdenerwowany, że niemalże widziałam jak rozrywa mnie na strzępy. Jak jakieś zwierzę, dzika bestia. Te zielone tęczówki nie miały już tak żywego koloru jak zawsze. Były ciemne, jakby ich właściciel był opętany, wpadł w morderczy szał, albo cokolwiek
Dla upewnienia się podążyłam za brunetem i w mgnieniu oka znalazłam się na górze, tuż pod drzwiami pokoju Louisa.
- Mógłbyś być trochę ciszej? Annabelle jest w domu - rozmowa przyciągnęła moją uwagę, kiedy usłyszałam swoje imię. Przylgnęłam do drewnianej powłoki i starałam się wyłapać słowa.
- A gówno mnie to obchodzi, co nagadałeś Jasonowi?! - kim do cholery był Jason? Jak widać jeszcze wielu rzeczy nie wiem o swoim bracie. Przez moment myślałam, że wpadł w jakieś ciemne interesy, ale nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków.
- Ja? Nic. Nie widziałem się z nim od kilku tygodni - dziwiłam się, że Tomlinson w dalszym ciągu zachowuje stoicki spokój.
- Kłamiesz. Zawsze to robisz! - zaniepokoiłam się, gdy usłyszałam dźwięk tłuczącego się szkła. Wyciągnęłam rękę z zamiarem dotknięcia klamki, lecz coś mówiło mi, że nie powinnam tego robić. Ale martwiłam się. Martwiłam się, że Harry w przypływie agresji może skrzywdzić mojego brata.
- Przestań, Styles! - Więcej odgłosów, więcej potłuczonych rzeczy. Wzięłam głęboki wdech. Byłam przygotowana na to, że znajdę się w samym środku walki dwóch chłopaków. Z zamachem otworzyłam drzwi i wleciałam do pokoju jak burza. To, co zobaczyłam zszokowało mnie. Cisza, kompletna cisza. Pokój był jakby nienaruszony. Ani śladu wyładowywania złości, a tym bardziej chłopców. Jakby się ulotnili, a ta cała kłótnia się nie wydarzyła. Słyszałam ich. Na Boga przysięgam, że tu byli... Ale skoro ich nie ma, to gdzie są? Przecież nie ulotnili się ot tak, prawda?

I kim do cholery jest Jason?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz