Kolejny rozdział za...

Nowe rozdziały w każdy czwartek o godz. 18:00!
Nie przegap dalszych losów Annebelle w tym mrocznym świecie.

sobota, 11 listopada 2017

Rozdział 6


Louis' POV
 
Żadne słowa nie oddadzą tego, jak bardzo byłem wkurzony. Styles postąpił źle wlatując do mojego pokoju jak burza i rozwalając wszystko, co stanęło mu na drodze. Wszystko wszystkim, ta cała sytuacja również mi nie odpowiadała. Najbardziej się bałem tego, że Ann usłyszy wrzaski i będzie chciała to sprawdzić. Moje przeczucia okazały się słuszne. Od samego początku słyszałem jak jej serce bije ze zdwojoną siłą, kiedy przytykała swoje ucho do drzwi. Harry również to słyszał. Może nawet i wyraźniej. W końcu jest wampirem. Kiedy tylko poczułem, że siostra ma zamiar wejść do pokoju, w niewyobrażalnie szybkim tempie zebrałem odłamki stłuczonego szkła i wrzuciłem do szafy. Na pewno tam nie zajrzy. Złapałem Stylesa za ramię i opuściliśmy mój pokój przez okno używając nadnaturalnej szybkości. To jeszcze nie ten czas. Annabelle nie jest gotowa na prawdę. Było tyle momentów, w których chciałem jej powiedzieć o tym całym gównie, ale jak miałbym to zrobić? "Hey, nie chciałem, abyś poznała moich przyjaciół, bo połowa z nich z chęcią dobrałaby się do twojej szyi, a reszta wygląda jak wielkie kudłate psiska, włącznie ze mną." Tak, z całą pewnością dobrze by tego nie przyjęła.
Chociaż, czy to Annabelle nie była gotowa? A może ja?
Aktualnie wszyscy siedzieliśmy w salonie Liama. Wkurzony Harry, zdezorientowany Niall, jak zwykle niczym nieprzejmujący się Zayn, jakby nic go nie obchodziło oraz Perrie, jego dziewczyna i Alison, która jako jedyna z nas potrafiła się poważnie zachować w nagłej sytuacji.
Perrie to wampirzyca, dokładnie dwustuletnia wampirzyca. Nie znam dokładnie jej historii, Zayn nie opowiadał o niej zbyt dużo. W niektórych momentach cieszę się, że jest w naszej paczce. Ma kontrolę nad mulatem i potrafi go pohamować, co bardzo się przydaje.
Z kolei Alison to dziewiętnastoletni wilkołak. Odkryła to niecałe dwa lata temu, ciągle się uczy. Tak samo jak ja. Różnica jest taka, że ja jestem istotą nadprzyrodzoną od czterech lat, więc moja kontrola nad tą dziwną naturą jest o wiele większa niż jej. Obydwie są blondynkami, jakby to miało jakieś znaczenie.
- Louis - Liam wyrwał mnie z zamyśleń - Dlaczego-
- Nic nie powiedziałem. Nie widziałem Jasona od kilku tygodni - czułem nagłą potrzebę przerwania brunetowi. Posądzają mnie o coś czego nie zrobiłem. Non-sens.
- Więc dlaczego jest on taki wściekły? - Zayn podparł się na ręce i przyglądał się zaistniałej sytuacji z zainteresowaniem. Zresztą jak zawsze. Wolał siedzieć z boku i patrzyć się na resztę z tym swoim głupim uśmiechem. Był zbyt dumny, aby cokolwiek zrobić.
- Sam chciałbym wiedzieć - wyrzuciłem ręce w powietrze i wskazałem palcem na Harry'ego. - A ten bez zapowiedzi wpada do mojego mieszkania i urządza awanturę przy Annabelle. Nie chcę jej w to wplątywać. I wy doskonale o tym wiecie!
- Czekaj, kim jest ta cała Annabelle? - Perrie zmarszczyła brwi. No tak, dziewczyny jako jedyne nie były na bieżąco.
- Jego siostra - mruknął Zayn.
- Twoja, co? Chyba żartujesz - prychnęła z niedowierzaniem.
- Nie mówiłem wam nic o tym, bo nie chciałem, aby miała styczność z czymś o czym jeszcze jakiś czas temu sam nie miałem pojęcia
-
Jesteś głupi? To twoja siostra, więc i tak jest w jakimś stopniu wmieszana w to wszystko - Alison nie kryła się ze swoimi odczuciami. Zawsze mówiła wprost co myśli. Czasem pakowało ją to w kłopoty. - Albo może nie chciałeś, aby ktoś ją poznał? - spojrzała ukradkiem na Zayna i Harry'ego. Dobra, może nie ukradkiem, bo chłopcy zgromili ją wzrokiem, ale przynajmniej próbowała. Była jedną z osób, które wiedziały co dokładnie chodzi mi po głowie. Mogłem jej zaufać i liczyć na wsparcie z jej strony w każdej chwili. Przewróciłem oczami.
- Który z was rozmawiał z Jasonem?
- Zadzwonił do mnie chwilę przed tym, kiedy do ciebie przyszedłem - od momentu przybycia do mieszkania Liama Harry odezwał się po raz pierwszy. Był zamyślony.
- Co ci dokładnie powiedział?
- Dostał smsa. Numer był zablokowany, więc nie mógł nawet na niego odpisać - wziął głęboki wdech i oparł ręce na krawędziach stołu. - Sms był o Laurze. A dokładnie o tym, co się z nią stało
Laura była ukochaną Jasona.
Razem przeżyli pięćset trzydzieści lat jako jedne z najbardziej wpływowych wampirów. Trzy lata temu zginęła. My jako jedyni wiemy kto to zrobił. W tamtym czasie do naszej grupy należała jeszcze Vanessa, była Harry'ego. Szczerze, nikt za nią nie przepadał. Pomagała nam tylko wtedy, kiedy widziała jakieś korzyści dla siebie. Jedyne, co pamiętam z tego wszystkiego to Vanessa klęcząca nad Laurą. Nie płakała, nie była w szoku. Po prostu wpatrywała się w ukochaną Jasona z uśmiechem na ustach. Wyszeptała "nareszcie" i ulotniła się. Do tej pory żadne z nas o niej nie słyszało. Ale dlaczego to zrobiła?
- Najciekawsze jest to, że osoba, która wysłała tą wiadomość podpisała się twoim imieniem, Louis - Harry kontynuował swoją wypowiedź - I w dodatku wyszło na to, że sam przyznałeś się do morderstwa
- Co
? - byłem w szoku, nie wiedziałem jak zareagować.
- Jason powiedział, że wkrótce się tu pojawi i rozwiąże sprawę. A wiesz jak on to robi - wszyscy zamarliśmy. Niall jako jedyny odważył się wyszeptać:
- Śmierć. Śmierć jest dla niego rozwiązaniem problemu. Wszyscy zginiemy
- I
w dodatku ktoś chce nas wcześniej skłócić

Ann's POV
Zdecydowałam się na wzięcie prysznica. Louisa nie było od dobrych kilku godzin. Starałam się nie martwić za bardzo. Wiedziałam, że nikt go nie skrzywdzi. A nawet jeśli będzie próbował, to mój brat sobie poradzi. Zawiesiłam ręcznik na wieszaku, a ubrania wrzuciłam do kosza na brudy. Rozsunęłam wejście do kabiny i już po kilku sekundach ciepła woda spływała swobodnie po mojej skórze. Słyszałam, że prysznic i łóżko to miejsca, w których najwięcej się myśli. Tak było w moim przypadku. Wylałam na rękę żel i rozsmarowałam go po ciele. To było dziwne. Ciągle przyłapuję siebie na myśleniu o sytuacji, która miała miejsce w pokoju Louisa. Nie mogli od tak wyparować. Nie mogli być też w innym pokoju. Trzask drzwi dobiegał z lewej strony schodów, więc w moim pokoju ich nie było, bo jest on po prawej. Na górnym piętrze są tylko trzy pokoje, nie licząc łazienki. Została gościnna sypialnia, znajdująca się na przeciwko pokoju brata. Sprawdziłam każde pomieszczenie. Wiedziałabym, że tam byli. Słyszałam jak któryś z nich tłucze szkło. Byłyby ślady. Ale nic nie zastałam. Każdy pokój był w takim samym stanie jak przed wizytą Harry'ego. Zaczynam popadać w paranoję.
Kiedy umyłam i opłukałam włosy wyciągnęłam rękę z kabiny sięgając po ręcznik. Jedyne, co poczułam to zimny metalowy wieszak. Ze zdziwieniem wychyliłam głowę z prysznica. Ręcznik zniknął. Wieszałam go tam, pamiętam. Zmarszczyłam brwi i wróciłam do kabiny. Zakręciłam wodę. Byłam zmuszona sięgnąć do szafki po nowy. Stanęłam na zimnych kafelkach i na Boga przysięgam, że coś ze mną jest nie tak. Jak gdyby nigdy nic ręcznik wisiał na wieszaku, na którym go umieściłam. Potrząsnęłam głową i dla pewności uszczypnęłam się w rękę. Zdecydowanie coś ze mną jest nie tak, albo duchy robią sobie ze mnie żarty. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki kierując się w stronę sypialni. Automatycznie stanęłam w progu kiedy ujrzałam dwie dziewczyny rozglądające się z zaciekawieniem po moim pokoju.
- Och, um, nie wiedziałam, że ktoś tu jest - blondynki odwróciły się w moją stronę. Gdy zobaczyły mnie w samym ręczniku poczuły się tak samo niezręcznie jak ja. Bo jak byście się czuli widząc dwie obce ci osoby, które patrzą na twoje półnagie ciało?
- My tylko...przyjdziemy później - jedna z nich uśmiechnęła się do mnie i pociągnęła drugą za rękę. Zeszły na dół. Ja natomiast zamknęłam za nimi drzwi i w ekspresowym tempie założyłam czarne rurki i pierwszą lepszą bluzkę, zanim następna osoba wparowałaby do mojego pokoju. Wilgotne włosy związałam w kucyk i udałam się w stronę salonu.
Zarumieniłam się, kiedy tylko weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowały się te dwie dziewczyny i jak się okazało - cała paczka Louisa. Sama myśl, że ktoś widział mnie w samym ręczniku była zbyt niekomfortowa. Szukałam wzrokiem za Louisem. Stał wraz z Liamem w kuchni i odbywali żywą dyskusję na jakiś temat. Ja skierowałam się w stronę blondynek siedzących na kanapie. W sumie, tylko jedna z nich siedziała. Druga wybrała kolana Zayna.
- O, hey. Już ubrana - jedna z nich wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- A co, była nieubrana? - mulat zaśmiał się, za co oberwał po ramieniu od swojej dziewczyny, tak myślę, a ja z kolei zarumieniłam się po raz kolejny. Nienawidzę tego. Starałam się ukryć polika włosami, ale nim zdążyłam to zrobić, Harry najwidoczniej już zauważył te dwie wielkie czerwone plamy i obdarzył mnie swoim durnym uśmiechem. Jeszcze jakiś czas temu był gotów mnie rozszarpać. Bipolarny dupek. Niemożliwe, jak jego zachowanie zmienia się tak szybko. Nigdy nie wiem czego się spodziewać.
- Jestem Alison - wyglądała na bardzo przyjazną i ciepłą osobę. Potrząsnęłam rękę, którą wyciągnęła w moją stronę.
- Perrie - więc dziewczyna Zayna to Perrie. Jej uścisk był mocniejszy niż Alison. Z tego, co widzę to też należą do tej grupki znajomych Louisa.
- Ann - odparłam z uśmiechem i zajęłam miejsce na kanapie. Przynajmniej mam zajęcie na wieczór. Nie jest jakieś najlepsze, ale wolę to niż siedzenie w samotności na łóżku w pokoju.

~*~
W towarzystwie Perrie, Zayn jest zupełnie inna osobą. Jest bardziej otwarty i zdecydowanie milszy. Nie jestem pewna ile czasu dokładnie minęło. I szczerze, nie obchodzi mnie to. Dobrze się bawię w towarzystwie dziewczyn. Louis i Liam zaszyli się gdzieś na górze. Nie robi mi to różnicy, cały czas rozmawiali w kuchni. Nie śmiali się tak jak pozostali. Wyraz ich twarzy nic nie mówił. Może mają swoje sprawy, które muszą załatwić. I nie ważne jak gejowsko to brzmi, niech siedzą sobie w tym pokoju.
Niall wyszedł wcześniej. Powiedział, że musi iść. Pożegnał się z nami i opuścił mieszkanie około godzinę temu, tak myślę.
Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam kiedy Harry zniknął. Usłyszałam jak ktoś zamknął drzwi frontowe. Zayn, Perrie i Alison byli zajęci opowiadaniem sobie historii, więc z pewnością nie zauważą jak zniknę na moment. Zdjęłam z wieszaka bluzę. Na dworze zrobiło się chłodno. Zwinnym ruchem wysmyknęłam się z mieszkania i rozejrzałam się po okolicy. Harry stał koło skrzynki pocztowej. Był zdenerwowany, widziałam to. Delikatnie dotknęłam jego ramienia.
- Wszystko w porządku? - zapytałam. Nie chciałam mu się narzucać, ale ewidentnie coś nie grało.
- Tak, jest okay - mruknął, pocierając lewe oko. Stałam tak, że widziałam niecały jego lewy profil, ale mogłam dostrzec coś, co przykuło moją uwagę.
- Twoje oko - ono było kompletnie czerwone. Czerwone! To sprawiło, że puściłam ramię chłopaka i szybkim tempie znalazłam się przed nim. Coś nie grało. Harry szybko odwrócił głowę i odsunął się.
- Idź do domu
- Dopóki
nie powiesz mi co jest grane nigdzie się nie ruszam
-
Jest okay. Proszę, idź
- Nie
. Pokaż mi oczy
- Ann
, proszę cię - westchnęłam i ponownie stanęłam przed nim. Brunet stał z zamkniętymi oczami. Po prostu...prostu chcę się upewnić, że nie zwariowałam. Że te oczy są takie, jakie widziałam je przed chwilą. Niepewnym ruchem ujęłam jego twarz w dłonie. Bałam się, że dostanie nagłego napadu szału lub czegokolwiek, ale to się nie stało.
- Otwórz je, proszę - nawet nie zauważyłam kiedy mój głos zniżył się do szeptu. Nie ważne, jak dziwnie to zabrzmi, ale nie panowałam nad sobą. Byłam zbyt skupiona na tych oczach. Boże, czerwone nie są chyba czymś normalnym, prawda? I nie mówię tutaj o oczach naćpanego człowieka czy coś, ale o tęczówkach. Okay, za dużo panikuję. Co mnie obchodzą jakieś oczy, które z całą pewnością mi się przewidziały? Chciałam odpuścić, wycofać się, lecz w tej chwili Harry spojrzał na mnie. Zielony. Były zielone. Zmarszczyłam brwi, a następnie potrząsnęłam głową. Wariuję. Zdjęłam ręce z jego policzków. Był jednak szybszy i chwycił moją prawą dłoń tylko po to, aby umieścić ją z powrotem na poliku. Byłam zdezorientowana. On natomiast wyszeptał:
- To takie ludzkie uczucie, wiesz?

Co miał przez to na myśli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz