Kolejny rozdział za...

Nowe rozdziały w każdy czwartek o godz. 18:00!
Nie przegap dalszych losów Annebelle w tym mrocznym świecie.

sobota, 19 sierpnia 2017

Rozdział 2



Całą drogę przeklinałam na mojego brata. Z perspektywy drugiej osoby pewnie brzmiało to jak jakieś zaklęcia. Może po części chciałam rzucić na niego jakąś klątwę? To byłby świetny pomysł. Niestety, nie było mi dane urodzić się czarownicą. Mogłabym robić wszystkie te rzeczy, które pokazują w filmach. Odlot. Spacerowałam sobie po krawężniku, machając przy tym paczką chipsów na lewo i prawo. Nic się nie stanie, jak dostanie pokruszone. Przecież należy mu się, prawda? Czasem mam wrażenie, że jestem okropną siostrą. Louis naprawdę się stara, ale nigdy mi nie mówił, że moje docinki jakoś mu przeszkadzają albo go obrażają. Nie wierzę, że to powiem, ale jest dobrym bratem. Po mimo licznych kłótni, nie zamieniłabym go na nikogo innego. Tak jest dobrze. Pogratulowałam sobie w myślach, kiedy bez problemu dotarłam do domu. A może to dlatego, że zauważyłam Louisa krzątającego się koło garażu?
- Boże, kobieto! Gdzieś ty była? - wyrzucił ręce w powietrzu. - Ty wiesz, która godzina? 23:26. Nie było cię ponad czterdzieści minut! - przymknęłam powieki i zaczęłam się modlić, aby przestał krzyczeć - I dlaczego wracasz z tej strony? - wskazał ręką skąd przyszłam. - Tam masz nie chodzić, rozumiesz?! - otworzyłam usta, by coś powiedzieć i zmarszczyłam czoło. Może jednak cofnę to, co mówiłam o dobrym bracie? O co te nerwy? - Miałaś pójść na prawo! - tym razem wskazał na przeciwną stronę. Westchnął i wplątał palce w swoje włosy i za nie pociągnął. Kiedy spostrzegł, że przyglądam mu się z uniesionymi brwiami, odparł spokojniej - Tam masz bliżej sklep
- Umm...przyniosłam ci chipsy? - bardziej zapytałam, niż odpowiedziałam i wyciągnęłam ku niemu rękę z przysmakiem, który pochwycił. - Poza tym nie mówiłeś w którą stronę mam pójść - wzruszyłam ramionami. Zmieniłam temat widząc jego minę. - Thomas mówił, że są dobre, więc uwierzyłam mu na słowo - Wskazałam podbródkiem na paczkę. Uśmiechnęłam się i skocznym krokiem udałam się w stronę domu, ale zatrzymała mnie ręka Louisa na moim nadgarstku.
- Kto?
- Thomas - powtórzyłam, wzruszając ramionami.
- Jaki Thomas? - warknął, zacieśniając uścisk.
- Wysoki, brunet, niebieskie oczy? - Wyliczałam. - A teraz możesz mnie puścić? Ręka mi sinieje - fuknęłam.
- Puścić cię samą gdziekolwiek - prychnął, puszczając moją rękę. Zaczęłam ją rozmasowywać.
- Jaki masz problem? Dzisiaj zachowujesz się jakoś dziwnie
- Przepraszam cię. Jestem zmęczony przeprowadzką - Louis zmrużył oczy na moment, starając się uspokoić. - Po prostu...nie chodź w tamtą stronę, okay?
- Jeżeli tak ci na tym zależy - nie mogłam się powstrzymać od przewrócenia oczami. - Szczerze, to nawet nie mam zamiaru. Mam dość dziwnych typów jak na jeden raz - wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę schodów.
- Jak na jeden raz?
- Znowu zaczynasz? - jęknęłam. Przez te wszystkie lata nie czepiał się mnie aż tak jak dzisiaj. Odwróciłam się na pięcie w stronę brata i usiadłam na ławce, którą Louis musiał tutaj przytaszczyć podczas mojej nieobecności. - Pod sklepem stała jakaś grupka, nie przypatrywałam się im zbyt długo. Jeden z nich zaczepił Thomasa, tylko tyle - powiedziałam to, co oczywiste. No, oczywiste dla mnie. Zresztą, co mu będę opowiadać, i tak pewnie nie zna tych ludzi.
- Jak wyglądał?
- Boże, czuję się jak na przesłuchaniu. Po co ci to wiedzieć? I tak go nie znasz - prychnęłam, usadawiając się wygodniej na drewnianej ławce. - A może znasz? - zerknęłam na bruneta kątem oka. Dociekliwy drań. - Wysoki, czarne włosy i brązowe oczy. Słyszałam nawet jego imię. Jak to było? - uszczypnęłam się w nos. Przypomnę sobie - Coś na Z...Zed? Zayn? Tak, Zayn. Chyba - na Boga przysięgam, słyszałam jak Louis przeklnął.
- Przyniosłem jeszcze parę rzeczy do Twojego pokoju...i zamontowałem Ci półkę, którą chciałaś - Tak z niczego po chwili ciszy zaczął mówić.
- Uhh, dzięki - uśmiechnęłam się i przelotnie pocałowałam go w policzek. Organizowanie pokoju trochę mnie zrelaksuje. Tak myślę. Czasem lubię odpuścić sobie jedną noc i zamiast spać zajmuję się pierdołami. Tak jak w tym przypadku, mam zamiar chociaż trochę urządzić sobie swój własny pokój.

~*~
Tak jak mówiłam, przez pół nocy starałam się zagospodarować jakoś własną przestrzeń. Szczerze powiem, nie było łatwo. Szczególnie, kiedy jesteś na wpółprzytomny. Nie wszystko poszło do końca po mojej myśli, bo już po czwartej miałam dosyć i z przymuszenia położyłam się do łóżka z nadzieją, że sen nadejdzie szybko, jednak pomimo ogromnego zmęczenia, które zmusiło mnie do objęć morfeusza wierciłam się przez resztę nocy. Nie wiem, może to przez nowe miejsce? Zerkając na zegarek i widząc godzinę ósmą czterdzieści dwie zacisnęłam powieki w nadziei, że może zmuszę się na chociaż godzinę dodatkowego snu, ale nic z tego. Zrzuciłam na ziemię kołdrę i siłą woli postawiłam swoje stopy na lodowatej podłodze. Wyjęłam z nierozpakowanej jeszcze torby czarne legginsy i bordowy top crop, a następnie udałam się do łazienki, gdzie czekał na mnie relaksujący prysznic. Umyłam włosy kokosowym szamponem, który tak nawiasem uwielbiam. Zawinęłam swoje ciało w ręcznik i wykonałam poranne czynności, w tym zrobiłam makijaż. Wilgotne jeszcze czerwone włosy związałam w wysoki kucyk, a przyniesione wcześniej ubrania założyłam na siebie. Tym sposobem czas zleciał aż do godziny dziewiątej trzydzieści sześć. Zeszłam na dół. Przydałoby się śniadanie. Jak zawsze Louis wstaje jako pierwszy i przygotowuje dla nas dwojga wspaniałą jajecznicę, którą z chęcią się zajadam.
- Matko Boska, wyglądasz jakbyś nie zmrużyła oka! - dla podkreślenia powagi sytuacji przyłożył dłoń do serca, na co automatycznie przewróciłam oczami.
- To nie tak, że tak wcale nie było - mruknęłam, zasiadając do stołu w oczekiwaniu na swoją porcję pysznego śniadania.
- Ale widzę, że chciałaś to zakryć. Źle nałożyłaś fluid - zaśmiał się i kciukiem starł nadmiar produktu z mojego nosa. - No, powiedzmy, że wygląda w miarę przyzwoicie
- Zacznijmy od tego, że ty zawsze tak mówisz. Nie usłyszałam jeszcze niczego nowego - burknęłam. - Gdzie moja jajecznica? Jestem głodna - wydęłam dolną wargę i wyciągnęłam rękę z talerzem w kierunku bruneta.
- Też jestem głodny - odwróciłam się w stronę frontowych drzwi. Potem spojrzałam na Louisa.
- Zapraszałeś go tutaj? - wskazałam palcem na Nialla, który wszedł do naszego domu jak do siebie. - I nie zamknąłeś drzwi?
- Też się cieszę, że was widzę, rodzinko - blondyn usadowił się obok mnie na jednym z krzeseł.- Tak szczerze, to przyszedłem porozmawiać z tym tutaj kucharzem - ostatnie słowa wypowiedział przez zęby, jakby był to jakiś umowny szyfr, którego nie powinnam była zrozumieć. Mój brat tylko skinął głową, ale już widzę, że poranny humor ulotnił się.
- Uhh, to może wy sobie pogadajcie, a ja pójdę na górę - zeskoczyłam z krzesła. - Tylko nałożę sobie jajecznicę.
- Nie, nie musisz iść. To nic takiego - Niall uśmiechnął się i poklepał miejsce, na którym jeszcze kilka sekund temu siedziałam. - Siadaj
- Niall...
- Louis, zapewniam cię, że to nie jest jakiś sekret, abym musiał mówić ci to na ucho - chłopak mrugnął okiem.
- Więc o co chodzi?
- Wpadłem tylko poinformować, że Liam cię odwiedzi - Brunet przytaknął.- No, ale to jest ta dobra część - podparłam głowę na łokciu z niecierpliwością czekając na dalszy ciąg - A później dołączą jeszcze Zayn i Harry
- Zayn? - gwałtownie się wyprostowałam - A mówiłam, że go znasz, ha! - krzyknęłam do Louisa.
- A ty skąd go znasz? - niebieskooki zmarszczył brwi.
- Wczoraj zaczepił jakiegoś Thomasa koło sklepu. Jak się Louis o tym dowiedział, to myślałam, że wpadnie w szał. W ogóle jakiś dziwny wczoraj był
- Czekaj, czekaj. Zayn i Harry wpadną, tutaj? - wyraźnie zaakceptował ostatnie słowo.
- Tak, mówili coś, że wieczorem Cię odwiedzą. Ogólnie to chciałem ci powiedzieć, żebyś przygotował się na to, że wszyscy przyjdą
- Impreza? - zabawnie zmarszczyłam brwi uśmiechając się przy tym znacznie.
- Nawet o tym nie myśl - Jeżeli chodzi o jego znajomych, Louis jest strasznie sztywny. - Możesz w tym czasie porobić coś w pokoju. Rozpakuj się - Puściłam to mimo uszu. Westchnęłam z frustracją i odwróciłam się do Nialla.
- Impreza? - powtórzyłam poprzednią czynność.
- Louis ma rację, to nie jest dobry pomysł
- Dlaczego? - jęknęłam i schowałam twarz w dłonie. - Wiecie co? Nie ważne. Siedź sobie z tymi swoimi kolegami. Ja tu zaraz dostanę zawału. Nudzę się! - gwałtownie podniosłam się z krzesła i nie słuchając nawoływań Louisa udałam się do swojego pokoju. Ostatnie, co wyłapałam, to mruknięcie Nialla.
- Kiedy ich pozna to nie będzie się nudzić

~*~
Wiecie jak to jest ciężko, kiedy mieszkasz w pokoju świeżo po przeprowadzce? Właśnie leżałam na łóżku, odbijając kauczukową piłeczkę od sufitu. Mam dość tego, że Louis zbywa mnie, kiedy pytam o jego znajomych. Jestem jego siostrą, więc powinien się cieszyć, że w ogóle interesuję się jego życiem. A najlepsze jest to, że nie zna ich parę tygodni czy miesięcy, ale aż cztery lata! Czuję się jakby mnie ukrywał, wstydził się czy coś. Wiecie, ile razy domagałam się tego, aby zabrał mnie chociaż na jego wspólne wyjście? Nie zrobił tego. Zawsze mówił, że kiedy indziej, a później zaczął ignorować moje domaganie się. Jakby nie było mnie obok. Także dzisiaj postanowiłam odpuścić. Mam dosyć. Szkoda mi nerwów. Przyjdą jego znajomi, to niech sobie siedzą. Nie zejdę na dół. Nie odezwę się ani słowem. Zaszyję się w pokoju.

Leżę tak już od kilku godzin. Od kliku durnych godzin zajmuję się niczym innym jak podążaniem wzrokiem za tą głupią, mała piłeczką odbijającą się od sufitu. Jeszcze kolejna godzina, a zrobię w nim dziurę, przysięgam.
Ale nagle coś innego przykuło moja uwagę. Dzwonek do drzwi. To pewnie ten cały Liam. Jestem ciekawa jak wygląda. Podobnie jak Niall czy Zayn? Tych dwoje to zupełne przeciwieństwa. A może Liam jest czymś pośrodku nich? Mieszanka dwóch charakterów? Moja lewa noga już dotykała znowu zimnej podłogi. Przysięgłam, że daję sobie spokój, ale to jest silniejsze ode mnie. Przeklnęłam na siebie w duchu i zmusiłam się do pozostania w swoim łóżku. W tej chwili oszukuję sama siebie, bo dobrze wiem, że nie dam sobie z tym spokoju. Prędzej czy później nie wytrzymam i zejdę do tego przeklętego salonu. Zacisnęłam mocno powieki. Nie słyszę teraz jednego nowego głosu, ale dwa kolejne, z czego jeden rozpoznaję.
Zayn.
Bez wątpienia mogę powiedzieć, że to on, pomimo że widziałam go tylko raz. Zmieniłam pozycję na siedzącą starając się usłyszeć chociaż cząstkę rozmowy. Ciekawska byłam od dziecka. Wytężyłam słuch najbardziej jak mogłam, ale to niewiele dało. Westchnęłam i zeskoczyłam z wygodnego materaca. Nie wytrzymam, pomyślałam. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Moje nogi automatycznie skierowały się w stronę schodów, dzięki czemu rozmowy stały się o wiele wyraźniejsze.
- Mieszkasz z kimś? - zapytał któryś z przybyłych gości.
- Nie - Zatrzymałam się w połowie drogi. Auć, to zabolało. Zmarszczyłam brwi. Nie pozwolę na to, aby mnie ukrywał z nie wiadomo jakiś powodów. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do salonu.
- Na pewno? Czuję... - ten głos słyszałam najgłośniej. Jednakże nie było dane mu dokończyć, gdyż oczy wszystkich skierowały się na moją osobę, a ja sama czułam się sparaliżowana. Przed sobą ujrzałam cztery osoby, wliczając w to mojego brata, na którego twarzy malowało się zdenerwowanie i wściekłość. Reszta przyglądała mi się z zaciekawieniem, jakbym była eksponatem w muzeum. Na przeciwko mnie stał Louis z krótko ściętym brunetem. Na kanapie po prawej stronie siedział Zayn, który już widocznie zdążył się zadomowić. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, jego usta wygięły się w uśmiechu, od którego przeszły mnie dreszcze. Ostatnią osobą był kolejny brunet, który przyglądał mi się najuważniej. Stał niecałe 30 centymetrów ode mnie. To jego głos słyszałam na schodach. Zielone oczy uparcie patrzyły w moją stronę, zresztą jak każda osoba w tym pokoju.
- Annabelle...
- Mieszkasz sam, tak? - szczerze, jego słowa mnie zabolały. - Zapomniałeś, że masz siostrę?
- Ann...
- Jakie Ann? Ostatnimi czasy mnie zbywasz, chodzisz podminowany, a teraz się do mnie nie przyznajesz? W mojej obecności? - pozwoliłam, aby łzy, które zgromadziły się w kącikach oczu spłynęły po polikach.
- To jest twoja siostra? - Zaynowi było do śmiechu. Wskazywał na mnie palcem, patrząc z niedowierzaniem. - Wow, nie spodziewałem się, że tak szybko się znowu zobaczymy.
- Och, zamknij się - Od samego początku mam go dosyć. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
- Bella, do kurwy nędzy! - Louis uderzył pięścią w blat.
- Teraz Bella? Wypchaj się!
- Posłuchaj mnie chociaż raz! - Wkurzony Louis to nieznośny Louis. - Teraz wrócisz do swojego pokoju i...
- Nigdzie nie wrócę! Usiądę na kanapie i będę siedzieć! - Dla podkreślenia swoich słów usiadłam na sofie i założyłam ręce na piersi. Byłam na niego wściekła.
- Ma pazura - Mulat cieszył się z zaistniałej sytuacji, jakby była to nie lada rozrywka. Lokowaty nie odezwał się ani słowem do tej pory ani nie ruszył się z miejsca. Puściłam słowa Zayna mimo uszu.
- Jestem Liam - ten, który stał obok mojego brata pojawił się bliżej mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Teraz wiem, że on i Niall to najbardziej normalne osoby w tym towarzystwie.
- Ann - potrząsnęłam jego dłonią i uśmiechnęłam się do chłopaka, który jak widać czuł się trochę niekomfortowo z powodu naszego wybuchu.
- Poznałaś już moich znajomych, a czy teraz możesz wrócić do swojego pokoju? Proszę
- Nie, jeszcze nie poznałam tego pod ścianą, który zamienił się w mima odkąd weszłam do salonu - zerknęłam w stronę wysokiego bruneta. Pożałowałam, bo wyglądał, jakby był gotów mnie zabić na miejscu. Jeżeli chodzi o mnie, zawsze byłam szczera i bezpośrednia, jeżeli chodziło o wypowiadanie swoich myśli na głos. Czasami tego nie kontrolowałam.
- I nie musisz. Idź na górę, proszę - Louis nigdy nie prosi. Wzięłam głęboki wdech i ostatni raz rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Dobrze, skoro ci tak na tym zależy - warknęłam. Wstałam z wygodnej kanapy i ruszyłam w kierunku schodów. Jakoś nie szkoda mi było stąd wychodzić. Znajomi Louisa są zbyt dziwni jak dla mnie. Pokonałam pierwszy stopień, gdy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nadgarstek ku sobie i wpadłam na tors jednego z przybyłych chłopaków.
- Jestem Harry - Chłopak z burzą loków na głowie nie puścił mojej ręki, w dalszym stopniu trzymając ją w żelaznym uścisku. Szczerze powiedziawszy, teraz to ja czułam się niekomfortowo. Musiałam zadrzeć głowę do góry, aby ujrzeć wyraz jego twarzy, na której nie było ani śladu emocji. - Miło mi cię poznać, Annabello.
Jedyne, na co mnie było stać, to słaby uśmiech. Potem już o nic nie pytałam. Wyswobodziłam się z jego uścisku i czym prędzej udałam się do swojego pokoju.

Tylko czy byłam świadoma tego, że to nie było zwykłe spotkanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz